Przyznaję się. Bez bicia.
Wczoraj nieco wypiłem i obdarowałem Czytelników panegirykiem ku czci prezydenta Bronisława Komorowskiego.
I co? I nic!
Nikt mi nie nawrzucał, nikt mnie nie znieważył, nikt mnie nie zwyzywał. Zero hejtu, zero nienawiści.
Kilku Wysokich Komentujących przychylnie odniosło się się do moich spostrzeżeń - też chyba się znieczulili :)), ktoś przytomnie zapytał o moje zdrowie. Ktoś inny - zapewne nie bez racji - napisał mniej więcej tak: "całe WSI płacze jak to czyta".
Generalnie odbyło się bez seansów nienawiści pod adresem PBK i moim.
Wnoszę z tego, że przyczyną porażki wyborczej PBK nie były - jak utrzymuje sam odchodzący Prezydent - seanse hejtu i nienawiści. Ba, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że kluczowym czynnikiem porażki PBK był ... niejaki Bronisław Komorowski - nadzwyczaj bliski znajomy PBK.
I nie pomogą zaklęcia i lamenty. Ani odwracanie kota ogonem*.
I dobrze :)
PS. Mam nadzieję, że Szanowni Czytelnicy rozumieją, że bez znieczulenia nie byłbym w stanie popełnić wczorajszego tekstu.
*Ten, kto spróbuje nieść kota za ogon, nauczy się czegoś, czego nie nauczy się w żaden inny sposób. [M. Twain]