Będąc Wrocławianinem z krwi i kości, zdrowym na umyśle i ciele niniejszym uroczyście oświadczam, że nie mam nic wspólnego z wygłupami gostka, któremu wydaje się, że dorósł do pięt Wilama Horzycy, Zygmunta Hubnera, Krystyny Skuszanki czy Jerzego Grzegorzewskiego.
Wyżej wymienione znakomitości kierowały onegdaj Teatrem Polskim we Wrocławiu.
Oświadczam, że jest mi głupio i wstyd, że w moim rodzinnym Wrocku zebrała się trupa (wcale nie artystyczna), która żyjąc z płaconych przeze mnie podatków, zaspokaja swoje ambicje bycia ...
No właśnie czym, bo na pewni nie teatrem finansowanym z pieniędzy publicznych.
Wszyscy o tym co się wydarzyło mówią i piszą. Ale o tym, że Teatr Polski we Wrocławiu jest poważnie zadłużony (600 tys. zł w czerwcu 2014 r.), i że obecny poseł Nowoczesnej jest jego (teatru) dyrektorem i twórcą tego zadłużenia - z niezrozumiałych powodów się nie mówi.
Mój stosunek do tego Teatru jest szczególny. Moja szkoła średnia miała swoją siedzibę 200 metrów od Teatru Polskiego. Mimo, że było to technikum, mieliśmy wymagającą polonistkę, która nie tylko zabierała nas na spektakle ale kazała pisać recenzje a nawet przeprowadzać wywiady z aktorami. W TECHNIKUM!!
Tam, gościnnie występowała Pantomima Wrocławska. Zaliczaliśmy wszystkie premiery.
A teraz żal patrzeć. Żal d... ściska.
Jeśli to ma być "teatr Nowoczesnej Polski" to ja dziękuję.
