Kiedyś śpiewano: "Jak przygoda to tylko...". Pono powstaje nowa wersja, współczesna: "Jak żenada to tylko w Warszawie, w Warszawie..."
Ale też sądzę, że w innych miastach, gminach i powiatach jest podobnie.
Dotychczas sądziłem, że najgorsze przedstawienie (w formie kopulacji po czesku) może zapewnić jeno wrocławski Teatr Polski pod przewodnictwem (światłym) pana Mieszkowskiego. Cóż, wystarczy włączyć TV, żeby zmienić zdanie.
Oglądam sobie (od samiuśkiego początku) posiedzenie nazdwyczajne RM miasta stołecznego Warszawa. Tyle słowotoku, bredni, bajdurzenia ale i inwektyw nie słyszałem już dawno. I to ze wszystkich stron, nie wyłączając publiczności - choć nie całej.
Trudno się odnosić na bieżąco, bo tyle kwestii się pojawia w poszczególnych wystąpieniach. Może w przyszłości, po kilkukrotnym przejrzeniu zapisu z tego przedstawienia będzie można sensownie odnieść się do strony merytorycznej wydarzenia. Napisałem "strony merytorycznej"? Żartowałem...
Zero merytoryki, zero refleksji, zero szacunku dla faktów, zero wiarygodności, zero honoru, zero odpowiedzialności, zero przyzwoitości.
Kuźwa, same zera...
Współczuję mieszkańcom Warszawy, polubiłem to miasto bo spędziłem tam prawie 2 lata życia zawodowego.
Ale też, drodzy Warszawianie, sami sobie zgotowaliście ten los. Sorry, nie ma to tamto...
