STARY WROCEK STARY WROCEK
701
BLOG

„Dobra zmiana”: czy wszyscy muszą zapisać się do PISu?

STARY WROCEK STARY WROCEK Polityka Obserwuj notkę 22

Tej notki miało nie być. Miało jej nie być, bo dotyczy mnie osobiście – a nie mam zwyczaju załatwiania spraw mnie dotyczących poprzez publiczny przekaz. Nawet potencjalne kulisy odwołania Ministra Skarbu Państwa nie wywołały we mnie chęci opisania tego jednego przykładu „dobrej zmiany”. Ale tak się stało, że pod koniec tego tygodnia dotarły do mnie informacje, które spowodowały, że muszę zabrać głos w sprawie owej „dobrej zmiany”.

Na początek muszę jednak uczynić kilka zastrzeżeń i proszę je potraktować poważnie:

1. Nigdy nie byłem i nie jestem członkiem PO. Mało tego, nie znam osobiście ani jednego członka PO – łącznie z decydentami. To znaczy, ktoś kogo znam jest być może członkiem PO, ale ja o tym nie wiem.

2. Podobnie nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę członkiem PIS. Również nie znam osobiście żadnego członka PIS – ani szeregowego ani funkcyjnego. Tym bardziej decydentów.

3. Uzyskanych w tym tygodniu informacji nie zdołałem potwierdzić w kilku źródłach, stąd mogą być nieprecyzyjne. Niemniej zmuszają mnie do zajęcia się zagadnieniem „dobrych zmian” -  a konkretnie jednym przypadkiem „dobrej zmiany”.

4. Nie zamierzam wskazywać przedsiębiorstwa (spółki), o którym piszę. Jeżeli ktoś się domyśli – trudno. Jeżeli nie, to też dobrze. Chodzi o zjawisko a nie o konkretną firmę i ludzi.

Do rzeczy.

Jest sobie przedsiębiorstwo (spółka) Skarbu Państwa. Jest to duża firma, ma oddziały w całej Polsce. W każdym bądź razie jest znana Polakom.

Miała Spółka onegdaj spore kłopoty finansowe. Nie czas i miejsce opisywać przyczyny i powody takiej sytuacji. Bodajże w 2014 roku (a więc za PO) pojawił się nowy zarząd, złożony w części – jak mówią złośliwi – z „bankomatów”, czyli osób wywodzących się z sektora finansowego. Mieli za zadanie uzdrowić, a tak naprawdę uratować spółkę. I to się chyba udało. Piszę „chyba”, bo nie wiadomo, co stanie się pojutrze albo za miesiąc. I ja również zacząłem przygodę z tą spółką pod koniec 2014 roku. Koniec końców, pod koniec 2015 roku spółka została oddłużona, wdrożono program restrukturyzacji. Można się spierać co do zakresu i szczegółów tych działań, ale fakt pozostaje faktem. No, ale też mieliśmy wybory…

W lutym br. dwaj członkowie zarządu („bankomaty”) złożyli rezygnację z zajmowanych stanowisk. Uznali, że trudno jest im pełnić obowiązki we współpracy z nowymi decydentami. Trzeci członek zarządu został odwołany po przejęciu obowiązków prezesa zarządu przez wytypowanego członka Rady nadzorczej. Cóż, zarządy mają taką robotę – albo rezygnują albo są odwoływani. Taki jest żywot menedżerów szczebla CXO …

Ogłoszono konkurs na członków zarządu. Prezesem został wspomniany już były członek Rady Nadzorczej, pełniący tymczasowo obowiązki prezesa zarządu. Będę go określał w dalszej części jako „panPrezes” w odróżnieniu od PREZESA, którego wszyscy znają i wiedzą o kogo chodzi. Tak więc prezesem zarządu został panPrezes, dotychczasowy członek Rady Nadzorczej. A to ważna okoliczność.

Wydawać by się mogło, że po nominacji panPrezes zechce zwołać spotkanie z szefami jednostek organizacyjnych i choćby pod hasłem „teraz k… ja” zechce przedstawić swoje credo albo zażąda takowych od poszczególnych dyrektorów Biur. Nic z tego…

Wiadomo jest również, że zmiany kierownictwa jakiejś spółki mogą skutkować zmianami na niższych szczeblach zarządzania. Tak było, jest i będzie. Normalka…

No więc zaczęło się….

Najpierw poleciał dyrektor Biura A. Zniknął ze spółki w ciągu 1 dnia. Podobnie dyrektor Biura B. Obaj podobno za porozumieniem stron. W międzyczasie dyrektor C dostał dyscyplinarkę. Nie wnikam, pewnie były powody.

Kolejny był dyrektor Biura XYZ – czyli ja. I tu rozegrała się tragifarsa.

25 kwietnia (poniedziałek) zostałem zaproszony na spotkanie z Szefem HR. Rozmowa miała mniej więcej taki przebieg:

HR: Mamy propozycję:  zwolnienie pana z dniem 30 kwietnia za porozumieniem stron + jednomiesięczne odszkodowanie(SW: coś jakby pensja za maj) i zwolnienie z obowiązku świadczenia pracy od dzisiaj.

(… to pewnie dlatego dyrektorzy A i B tak szybko znikali …)

Ja: Nie wyrażam zgody, proszę załatwić to kodeksowo.

HR: Nie?

Ja: Nie!

HR: To dziękuję…

Ja: Ja również dziękuję…

Godzinę później …

HR: Rozmawiałem z prezesem. Przekazałem mu, że pan się nie zgadza. Mam zapytać, czy pan podtrzymuje swoje stanowisko?

(prezes w tym przypadku to ów panPrezes)

Ja: Podtrzymuję…

HR: To dziękuję…

Ja: Również dziękuję…

Sądziłem, że chłopaki są jakoś przygotowani na taką okoliczność - czyli moją odmowę i mają coś w zanadrzu. A tu nic z tego…

„Normalny” człowiek poszedłby tego samego dnia do lekarza. Tym bardziej, że jestem już w takim wieku, że nie ma bata, dowolny lekarz znalazłby wiele powodów, żeby wysłać mnie na zwolnienie. Ale nie ja. W tym samym dniu napisałem do Szefa HR maila, w którym poinformowałem go, że spokojnie, że nie zamierzam ani chorować, ani brać urlopu na żądanie.

 A do końca miesiąca tylko 4 dni robocze…

We wtorek cisza … W środę cisza…

Jest czwartek, zaproszenie do HR.

HR: Mamy dla pana zwolnienie z przyczyn leżących po stronie pracodawcy, w związku z likwidacją stanowiska Dyrektora Biura XYZ. Od jutra jest pan na urlopie a w maju jest pan zwolniony z obowiązku świadczenia pracy…

Ja: OK, gdzie mam podpisać?

I tak to przebiegło.

Potem był dyrektor Biura E, Dyrektor Biura F… itd.

Sądziłem że to koniec. Cóż, tak bywa. Business is business. Ale właśnie ostatnio powiedziano mi, że z całego korpusu dyrektorskiego pozostała 1 osoba a jedna czeka (na zwolnieniu lekarskim) na zwolnienie. I ten – choć nie zweryfikowany przeze mnie - fakt spowodował, że piszę o tym zjawisku – o tej „dobrej zmianie”. Nawiasem pisząc, Szef HR kilka dni temu też został zwolniony, pono dyscyplinarnie…

Chcę podkreślić, że uważam iż rządzący (teraz PIS, wcześniej PO) mają prawo postępować wedle własnego uznania. Myślę sobie tak: „rządzita – chceta – mata”. Tyle tylko, że przydałoby się trochę pomyśleć przy podejmowaniu takich decyzji. Czy wyrzucenie w krótkim czasie (prawie?) całego staffu dyrektorskiego naprawdę czemuś REALNIE służy? Czy ma jakieś głębsze uzasadnienie i sens merytoryczny?

Wychodzę z założenia, że szef (tu: panPrezes) ma naturalne prawo dokonywać zmian kadrowych: a bo nie ma zaufania do obecnego podwładnego (jakiegoś dyrektora), a bo ma kandydata, który przewyższa kompetencjami obecnego dyrektora, itp. OK, Ale proszę zwrócić uwagę, co zrobiono, żeby mnie zwolnić!

Zlikwidowano moje stanowisko: Dyrektora Biura XYZ. OK, ale żeby to zrobić, panPrezes zlikwidował Biuro XYZ! Całe! No bo jak nie ma stanowiska dyrektora Biura XYZ to i Biuro XYZ nie może istnieć. Logiczne? Logiczne!

Pikanterii dodaje fakt, że kilka miesięcy wcześniej Rada Nadzorcza - której członkiem był wówczas panPrezes (jeszcze nie jako prezes zarządu) – zaakceptowała wniosek (i jego uzasadnienie) zarządu o utworzenie w strukturach spółki owego Biura XYZ! Tego samego Biura, które kilka miesięcy później panPrezes … zlikwidował, bo chciał (musiał? ktoś mu kazał?) zwolnić dyrektora…

Na szczęście, Biuro jeszcze nie miało pełnej obsady – toczył się proces rekrutacyjny. Jedna już zatrudniona osoba powróciła na zajmowane wcześniej stanowisko.

Zrozumiałbym, gdyby na moje stanowisko powołano inną osobą (z PISu lub skądkolwiek – nawet z PO). No bo brak zaufania, kandydat z lepszymi kwalifikacjami itp. … ale likwidować całe biuro, żeby zwolnić jedną osobę? Przecież to chore…

A przecież można było – zgodnie z kodeksem pracy – zwolnić mnie i zachować Biuro XYZ w strukturze spółki. Ale trzeba było pomyśleć. Wybrano - w moje ocenie - najgłupsze rozwiązanie: likwidację całego Biura.

Muszę tu jednak nieco uchylić rąbka tajemnicy. Biuro XYZ, którym kierowałem, zajmowało się ryzykiem. Dlaczego to ważne?

1. Otóż rzeczona spółka działa i ponosi odpowiedzialność na zasadzie ryzyka. Zainteresowanych, co oznacza to pojęcie, odsyłam do art. 435 Kodeksu Cywilnego. Jakby nie patrzeć, ryzyko w działalności owej spółki jest istotnym zagadnieniem i powinno być odpowiednio rozpoznawane, analizowane i oceniane. Biuro (i jego kompetencje) zajmujące się ryzykiem powinno być rozwijane i wzmacniane a nie likwidowane!

2. Działalność owej spółki jest regulowana licznymi przepisami europejskimi. Śmiem twierdzić, że te najistotniejsze przepisy pochodzą z regulacji UE (i jest ich więcej niż krajowych) i coraz bardziej szczegółowo i restrykcyjnie odnoszą się do ryzyka działalności prowadzonej przez spółkę. Wydawać by się mogło, że zarządzanie ryzykiem powinno być rozwijane i doskonalone. Tymczasem … zlikwidowano biuro.

3. Ci, którzy zawodowo zajmują się ryzykiem a w szczególności ryzykiem operacyjnym, wiedzą co to jest tzw. rejestr strat operacyjnych. O ile w bankach to jest dosyć proste zagadnienie (proszę, aby „bankomaty” się nie obrażały!), o tyle w rzeczonej spółce to bardzo poważna sprawa. Dlaczego? Ano dlatego, że np. w bankach czy instytucjach finansowych takich zdarzeń, które prowadzą do strat operacyjnych jest kilka, kilkanaście w miesiącu. Można taki rejestr prowadzić nawet w Excelu. Jest taka organizacja międzybankowa, ORX Association, która definiuje zawartość takiego rejestru. Proste zagadnienie. Trudniejsze jest samo szacowanie kapitału niezbędnego do pokrycia tych strat. Ale są i w tej sprawie wytyczne międzynarodowych instytucji nadzorczych rynku finansowego.  Natomiast w przywoływanej spółce takich zdarzeń jest kilkadziesiąt DZIENNIE! I to tylko w zakresie tzw. podstawowej działalności. W skali roku daje to około 19 tysięcy zdarzeń. I nie ma żadnych przepisów, standardów ani wytycznych wspierających tego typu firmy w zakresie ewidencji i analizy zdarzeń i strat operacyjnych. Odszkodowania wypłacane przez ubezpieczyciela ledwie pokrywają składki. Spółka traci rocznie miliony złotych, bo nie jest w stanie zapobiegać takim zdarzeniom – nie dysponuje dostatecznym materiałem analitycznym. Żeby móc właściwie przeciwdziałać stratom tj. rejestrować owe zdarzenia i zapewnić pełne zdolności analityczne w takim zakresie zdarzeń i strat operacyjnych potrzeba odpowiedniego narzędzia - systemu. Jednym z zadań Biura XYZ było przygotowanie i opracowanie (koncepcyjne) takiego narzędzia. No ale panPrezes był raczył zlikwidować Biuro XYZ. Być może uznał, że można to zrobić w kąciku, przy okazji, w wolnych chwilach - w Excelu albo MS Access. Tak się składa, że jestem z wykształcenia elektronikiem (systemy IT) i twierdzę, że nie można, sprawa jest zbyt poważna! PanPrezes nie widział konieczności, aby się spotkać, zażądać informacji, wyjaśnień… Wysłał z misją szefa HR :))

Jest jeszcze wiele innych powodów (o których nie wspominam), dla których Biuro XYZ zajmujące się ryzykiem, powinno istnieć. Choćby z innym dyrektorem, nawet dowolnym znajomym znajomego królika. Podobnie jak inne Biuro - zajmujące się zarządzaniem projektami. Też zlikwidowane. Ale cóż, panPrezes wie lepiej…

PanPrezes, lub ci, którzy kazali mu to zrobić: wyrzucić całą kadrę menedżerską.

Nie zamierzałem pisać tej notki wychodząc trochę z założenia: „a róbta se co chceta”. Mam to gdzieś. Ale to, że - jak dowiedziałem się - zwolniono praktycznie cały korpus dyrektorski i polikwidowano biura spowodowało, że nie mogę milczeć i muszę zająć w tej sprawie głos opisując ten przypadek.

A jeżeli takich sytuacji (spółek) jest więcej, to tym bardziej nie mogę milczeć. Spółka, nawet państwowa, ma prawo i powinna być zarządzana nowocześnie, nawet, jeżeli nie wymagają tego jakieś ustawy. Tego się nie robi, wyrzucają całą (lub prawie całą) kadrę kierowniczą. Tam, w tej spółce w ostatnich latach znaleźli się ludzie z różnym doświadczeniem zawodowym, z różnymi kompetencjami, z różnych sfer biznesu. I co z tego, że być może z PO? To powinno służyć tej spółce.

Na zakończenie, żeby było jasne: w moich planach nie ma powrotu do owej spółki.

 

Kończę apelem do członków i decydentów z PISu (lub z nadania PIS):

Panie i Panowie, ogarnijcie się. PREZES nie może za was wszystkich myśleć!

 

PS. Czasami pojawiam się na TT: https://twitter.com/StaryWrocek

 

 

 

 

Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka