Pani Ewa Kopacz, lekarz z wykształcenia, udzieliła wywiadu dla Newsweeka:
Kopacz mówi, że nie wie, jak mogło dojść do pomylenia fragmentów ciał. – Być może było tak, że brakujące części wizualnie pasowały do tego ciała i dlatego włożono je do tej trumny. Trudno mi powiedzieć, bo mnie przy tym nie było. Wiem jedno, że te ciała były bardzo mocno uszkodzone – mówi.
Nie było jej przy tym, ale próbuje „uzasadnić” bałagan. Głupio, bo jako student medycyny musiała mieć zajęcia w prosektorium. Powinna była się nauczyć, jak należy i można postępować ze zwłokami.
Dla osoby postronnej widok ludzkiego ciała, ofiary katastrofy, może być doznaniem ponad siły. Ale nie dla lekarza. Chyba, że ktoś został lekarzem w drodze pomyłki.
Nie jestem w stanie zaakceptować tego, co mówi Ewa Kopacz.
Popatrzmy, co jeszcze znajdujemy w wywiadzie dla Newsweeka:
Jedno chcę powiedzieć PiS-owcom, którzy na trumnach robią politykę: Chcecie mieć wojnę, to będziecie ją mieli. Będę się biła o swoje dobre imię. To ja byłam w Moskwie, a nie politycy PiS. Przecież gdyby wtedy chcieli tam pojechać i pomóc rodzinom ofiar, nikt by im nie zabronił
Czy ona poleciała do Moskwy tylko dlatego, że nikt inny nie chciał?
W to, że Ewa Kopacz bajdurzyła, jeśli nie kłamała, w sprawie działań prowadzonych zarówno w Smoleńsku jak i w Moskwie nie wątpi już chyba nikt myślący. Oczywiście pozostaje pytanie, kto i w jaki sposób ją do tego bajdurzenia nakłonił.
Przyznam się Państwu, że zastanawia mnie w tym wszystkim jeszcze jedno.
Owszem, mogę zrozumieć, że Kopacz chciała – swoim wystąpieniem w Sejmie – niejako dodać (w jej mniemaniu) otuchy Rodzinom i uspokoić opinię publiczną, że postępowanie rządu RP jest właściwe. Że „władza” robi wszystko, co powinno być zrobione i co może być zrobione. Dzisiaj wiemy, że to był pic na wodę.
Dlatego ciekawy jestem, czy wówczas powiedziała prawdę chociaż swojemu pryncypałowi – Tuskowi. Czy chociaż jemu powiedziała, że nie wie jak naprawdę było, bo tego nie widziała i że opiera się wyłącznie na zapewnieniach władz Rosji i na własnych projekcjach i zwidach.
O tym powinna powiedzieć publicznie E. Kopacz.
Jeśli Ewa Kopacz chce wojny, to bardzo proszę. Na nic tak nie czekam jak na wojnę w sprawie Smoleńska. Wojnę informacyjną.
Wojnę, w której zostaną ujawnione wszystkie fakty, okoliczności i zjawiska pokazujące koniunkturalizm, niefrasobliwość, brak kompetencji i złą wolę ówcześnie rządzących.
Wojnę, w której nie będzie jeńców a kłamcy, oszuści, bajkopisarki i zmyślacze zostaną odpowiednio rozpoznani, wskazani i deportowani dożywotnio z życia politycznego Polski.
Mam tylko nadzieję, że Ewie Kopacz wystarczy determinacji do ujawnienia wszystkich okoliczności, szczególnie tych obciążających zarówno ją, jak i jej kolegów a przede wszystkim jej pryncypała.
Mam też nadzieję, że prokuratura skutecznie podejmie to wyzwanie i pomoże pani Kopacz stanąć w prawdzie.
Zatem śmiało pani Kopacz, do dzieła!
Czekam…
Tekst pierwotnie opublikowany w Muzeum Tortur Intelektualnych
Komentarze