STARY WROCEK STARY WROCEK
1174
BLOG

"Ciamajdan pisowski"

STARY WROCEK STARY WROCEK PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Sprawy zasadniczo idą dobrze i w dobrym kierunku. Nie zamierzam wymieniać i chwalić, bo to nie ma sensu. Pochwały zbiera się w urnie wyborczej i mam nadzieję, że Prawo i Sprawiedliwość, a ściślej rzecz ujmując czołowi i nieczołowi politycy zdają sobie z tego sprawę. To, że dzisiaj jest OK (no!) nie oznacza, że nadal tak będzie. Niemniej wszystko w rękach konia, pardon, polityków.
I w ich głowach.

Nie zamierzam chwalić ale uznaję za niezbędne chluśnięcie zimną wodą na rozpalone buzie przedstawicieli rządu i partii. Nie ma nic gorszego niż zadufane w sobie towarzystwo, przekonane o swojej omnipotencji i nieomylności. Dlatego co jakiś czas, we własnym dobrze pojętym interesie muszę napisać co sądzę.

Wszyscy pamiętamy określenie „ciamajdan” nadzwyczaj trafnie oddające nieporadność polityków opozycji w czasie igrców grudniowych. Niestety, choć chciałbym aby to słowo było zarezerwowane wyłącznie dla aktywności PO i .N, rządząca partia daje mi powody, aby wykorzystać to określenie do opisania niektórych poczynań polityków PIS.


KRETY

Sprawa opuszczenia przez panią Sadurską Kancelarii Prezydenta i objęcie stanowiska w zarządzie PZU pokazuje, że najbliższym otoczeniu Prezydenta i pani Premier funkcjonują ludzie, którzy nie potrafią wykonać rzeczy podstawowej: trzymać język za zębami. Efekt: cała Polska wie, tylko czołowi politycy PIS udają. Nie, nie udawali, że nie wiedzieli, bo istotnie nie wiedzieli, ale kombinowali co powiedzieć, żeby nic nie powiedzieć. No bo jak to, takie decyzje zapadają a oni niewtajemniczeni? A przyczyną zamieszania ktoś, kto podkablował. I pewnie zrobi to jeszcze niejeden raz. Z tym trzeba zrobić porządek.


KOMPETENCJE

Podniósł się lament o wartości 90 tys. pln miesięcznie dotyczący wynagrodzenia pani Sadurskiej na stanowisku członka zarządu PZU SA. Podniósł się jęk, że PIS umieszcza  w spółkach na eksponowanych stanowiskach ludzi niekompetentnych – w osobie pani Sadurskiej. Tu akurat strzał w płot. Przez 17 lat pracowałem dla giełdowej spółki (wig20) i jak sądzę, potrafię ocenić przydatność członków zarządów. Proszę mi wierzyć, nie wszystko złoto, co się świeci. Widziałem takich (wice)prezesów i takie przez nich podejmowane decyzje i działania, że żal …. ściskał. Celowo napisałem o przydatności a nie o kompetencjach. A zrobiłem to z jednego prostego powodu, który wszyscy komentujący powołanie pani Sadurskiej kompletnie pominęli w swoich rozważaniach i w swojej krytyce. Chodzi mi o zakres obowiązków i odpowiedzialności. Krytykujący wołali: „ona nie ma kwalifikacji!” a nikt nie pytał „czym ma się zajmować„? Członkiem zarządu spółki może być (prawie) każdy, nawet 16-letnia dziewczyna. Problem jest wówczas, kiedy powierzamy członkowi zarządu o b o w i ą z k i. Dopiero wówczas można oceniać, czy dana osoba podoła czy też nie. Czy ktoś wie, jaki zakres obowiązków będzie miała (ma) pani Sadurska?  Bo ja nie wiem… Więc nie będę krytykował. Ale… To wszystko można było inaczej rozegrać, podając oficjalnie info o nominacji wraz z jednoczesnym określeniem zakresu odpowiedzialności. I bez przecieków, ….. mać. Trudniej byłoby wówczas krytykom zdewaluować potencjał pani Sadurskiej. A tak jakiś zapach niemiły pozostaje. Niepotrzebnie.

Ale wyobraźmy sobie, że za rok mamy wybory samorządowe. A wraz z nimi problem obsady stanowisk kierowniczych w spółkach i instytucjach samorządowych. Jeżeli PIS zamierza postępować w sprawach kadrowych jak postępuje obecnie – a szczególnie za czasów pana byłego ministra Jackiewicza – to widzę oczami wyobraźni wielki burdel. Mam nadzieję, że ktoś w PIS zastanawia się nie tyle nad nazwiskami ale nad procesem i kryteriami doboru personelu. Bo o Polskę tu chodzi…


PYCHA

Bodajże wczoraj lubiany przez prawą stronę minister spraw wewnętrznych grzmiał przez cały dzień w telewizji: „dopóki ja będę ministrem…„. To w kontekście przyjmowania uchodźców/imigrantów. Mam trudność z rozpoznaniem do kogo były te słowa: do Prezydenta, do pani Premier Szydło czy do mnie. Bo jeżeli do mnie, to wolałbym usłyszeć „dopóki rządzić będzie Prawo i Sprawiedliwość…„. Drobna różnica, wręcz różniczka. Ale dla mnie ma znaczenie.

Pan minister spraw zagranicznych był łaskaw dzisiaj pochwalić się podczas konferencji prasowej we Włoszech, że dziennikarz włoski zarzucił włoskiemu odpowiednikowi pana Waszczykowskiego, że „w Polsce jest lepiej niż we Włoszech„. Rozumiem dumę i radość pana ministra, ale zaprawdę nie ma potrzeby tłumaczyć swojemu włoskiemu odpowiednikowi co powiedział dziennikarz z jego (włoskiego ministra) kraju. Jestem pewien, że Włosi (jeden i drugi) poczuli się mało komfortowo. Po co to było?


INTELIGENCJA UŻYTKOWA

Wyszły na jaw mejle kierowane przez „Waszcza” do ówczesnego ambasadora PO w USA. Niby nic w tych mejlach nie ma, zwykłe głupawki, może nawet świadczące o pewnej zażyłości między panami. Były ambasador strzela z kapiszonów, to znaczy z tego co ma. Niby nic… Tyle tylko, że – w mojej ocenie – pan Waszczykowski od razu po objęciu urzędu ministra, powinien „stracić kolegów” tj. prowadzić korespondencję językiem oficjalnym i dyplomatycznym a nie slangiem.

Drugi przypadek to słynna „córka leśnika”. Żeby było jasne, nie widzę niczego zdrożnego w przekazaniu jakiejś nieoficjalnej korespondencji między ministrami. Bez względu na to, czego miałaby owa korespondencja dotyczyć. Tylko, kuźwa, to trzeba umieć zrobić: w odpowiednim miejscu i czasie. A nie w świetle jupiterów i kamer. Z „pingpongiem” na koniec: „ten oddał i nie przeczytał, tamten odebrał i odesłał”. Oświadczenia ministerstw w sprawie kartki papieru…


RYZYKO

Mój konik. Kiedyś w jednej z notek, jeszcze przed powołaniem Tuska na drugą kadencję, zadałem pytanie czy PIS ma coś w zanadrzu na wypadek niepowiedzenia tj. odrzucenia sprzeciwu Polski. Z perspektywy czasu widzę, że nie bardzo. Nie winię za to rządu, bo nie mamy rury, którą można by zakręcić, ani kabla, który można by odłączyć. Taka sytuacja polityczna i gospodarcza. Ale niejako wracamy do zapowiedzi walki do upadłego. Tym razem nie o Tuska a o uchodźców/imigrantów. Znów padają deklaracje. Tyle tylko, że nie wiem na ile są one uzasadnione. Wiem tylko tyle, że UE złamie wszelkie reguły gry, by – jeżeli zechce – ukarać Polskę za nieprawomyślność. I znowu mam pytanie: czy rząd PIS ma coś w zanadrzu, co może przemówić do unijnych, urzędniczych, tępych łbów, że są granice. Że Polska będzie w stanie realnie i skutecznie „odwzajemnić” się lewakom z Brukseli. I to tak, żeby zabolało.

A sprawa jest więcej, niż bardzo poważna. Machanie szabelką (słowną) nie wystarczy. Trzeba wytoczyć działo. Ale żeby, to trzeba je mieć. Mamy takie?


Reasumując: jest dobrze ale nie jest najlepiej.
Nie mamy co prawda  do czynienia z klasycznym „ciamajdanem”, niemniej i niestety dostrzegam pewne tendencje „ciamajdowatości” w poczynaniach poszczególnych polityków PIS. Trzeba być czujnym…


Ktoś powie – i słusznie – że się czepiam. Tyle tylko, że ja nie jestem od głaskania… Nie widzę siebie w takiej roli.


Tekst pierwotnie opublikowany w Muzeum Tortur Intelektualnych.

Tam też: "Dwie krótkie opowieści o imigrantach".


Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka