STARY WROCEK STARY WROCEK
2076
BLOG

Być jak profesor Belka

STARY WROCEK STARY WROCEK Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Notka pierwotnie opublikowania w Muzeum Tortur Intelektualnych.


Muszę przyznać się Państwu, że od dawien dawna towarzyszyły mi dwa szczególne marzenia. Otóż, chciałem być jak:

  1. profesor Leszek Balcerowicz,
  2. profesor Marek Belka.

Tego pierwszego … marzenia nie będę teraz omawiał. Pozostawiam je – jako nieco wyblakłe – na inny czas. O tym drugim marzeniu muszę jednak co nieco napisać.

Szczerze wyznaję, że nigdy nie zazdrościłem ludziom pieniędzy, natomiast wiele razy zazdrościłem ludziom tego, jacy są. I tak właśnie jest w przypadku profesora Belki, do którego upodobnienie się stało się moim marzeniem. Niedościgłym marzeniem, bo wiem, że nigdy nie będę jak profesor Belka. Ale czy to upoważnia mnie do porzucenia tego marzenia? Nie, bo czy ludzie porzucają marzenia o trafieniu w totka sześciu liczb?

Profesor Belka jest dla mnie niedościgłym wzorcem bycia. To człowiek sukcesu, ja to same porażki. Pan Belka jest profesorem doktorem habilitowanym nauk ekonomicznych a ja ledwie prostym inżynierem (i co z tego, że elektronikiem!) z tytułem magistra, wartym współcześnie tyle co nic. Pan profesor Belka ma na koncie ponad 1oo publikacji traktujących o sprawach wagi wielkiej, państwowej – ja ledwie notki o przyziemnych sprawach.

Pan profesor Belka zna 4 języki obce: angielski, rosyjski, niemiecki i francuski. Potrafi się z każdym porozumieć i dogadać. Ja kiedyś też znałem 4 języki obce: Assembler, Fortran, Pascal i Forth.  Ale zostałem z nimi tak, jak nie został z angielskim aktor Jan Himilsbach. Nie ma już z kim pogadać, a rodzina nie rozumie.

Pan profesor jest znakomitym, elokwentnym mówcą. Pan profesor potrafi prowadzić dyskurs wplatając barwne sformułowania obcojęzyczne jak na przykład „excusez moi” lub „par excellence”, co niewątpliwie przydaje dyspucie czaru, uroku i stylu. Fakt, potrafi również rzucić ku****i i chu**mi. Tu się pochwalę, że ja też, jak byłem sędzią piłkarskim, to byłem obrzucany  ku****ichu**mi. To nas jakoś łączy.

Pan profesor Belka zna świat, jest bywałym w Europie i Ameryce człowiekiem. Przyznaję, że ja też byłem gdzieniegdzie: Oława, Jelenia Góra, Zgorzelec…. Fakt, byłem też (przez jakiś czas) na Pradze – Północ. A i w Gdańsku też byłem. Swego czasu.

Pan profesor Belka wiele razy występował publicznie; bowiem odbywał staże i wykładał w USA! Ja też kiedyś też miałem wykład: w jednym z zakładów karnych na Opolszczyźnie.

Pan profesor Belka pełnił najważniejsze funkcje i role: w tym premiera, ministra finansów, szefa Banku Centralnego a nawet ministra sportu. Mnie nikt nie odważył się uczynić nawet przewodniczącym samorządu klasowego. Jedynie jak byłem u dziadka na wsi, to mogłem (oczywiście na podstawie wytycznych dziadka) decydować, gdzie upaluję którą krowę. Ba, kiedyś mogłem (sam!) pojechać wozem z koniem do innej wsi, do młyna. Tyle mojego zarządzania i kierowania zasobami naturalnymi.

Pan profesor Belka był zawsze bardzo aktywny i społeczny; ja nie potrafiłem nawet zapisać się do PZPR, tak jak pan profesor. Ministrantem byłem.

Pan profesor Belka to człowiek klasy mistrzowskiej. Zawsze wytworny i elegancki. Pewny siebie, błyskotliwy mówca, znawca kuchni i win. Ja zaś wycofany i zacofany moher, stary dziad, nie rozumiejący (poza kaszanką i golonką) globalnych procesów i niuansów świata ekonomii i polityki. A struktura i zasady działania procesora 8085 mało kogo już obchodzi.

Generalnie rzecz ujmując, różnica między mną a panem profesorem Belką jest jak stąd na Maderę albo nawet na Księżyc. W sporcie w takich sytuacjach mówią: „różnica klas”. Więc nie dziwcie się proszę – Szanowni Czytelnicy – że dla mnie „być jak profesor Belka” jest w pełni usprawiedliwione i zasadne.


Marzenie bycia jak profesor Belka powróciło ostatnio z siłą wodospadu, ponieważ miałem okazję wysłuchać co nieco z wystąpienia pana profesora Belki przed połączonymi siłami klubów poselskich czyli Komisją Śledczą ds. Amber Gold. Szacuje się, że około 18 tysięcy pokrzywdzonych w tej  aferze poniosło straty w wysokości około 850 milionów zł. Nawiasem, eksperci twierdzą, że jest to już kwota pozwalająca uruchomić bank.

Pan profesor z właściwą sobie nonszalancją (której też oczywiście zazdroszczę) oświadczył, że nie widział potrzeby przygotowywać się do składania zeznań, gdyż np. znajomość dat mogłyby zaburzyć jego tok myślenia i wysławiania.

Generalnie to było ciekawe przesłuchanie. Ja rozumiem, że pan profesor Belka, jako szef NBP nie miał – według pana profesora Belki – obowiązku prawnego interweniować w sprawie AG. Zakres odpowiedzialności NBP jest (był) jaki był i jest. AG nie był bankiem ani kantorem, więc pan profesor mógł – jak sam przyznał – jedynie się denerwować siedzibą centrali AG vis a vis siedziby NBP.

Oczywiście, złośliwi mogą przytoczyć wypowiedź pana profesora, który odpowiadając, czy informował o działalności AG właściwe organy rzekł:

„A o czym tu było informować. Przecież każdy, przecież trochę oleju posiadający człowiek, jak spojrzał na ogłoszenie czy reklamę, która obiecuje gwarantowany dochód 13 zdaje się procent – nawet był taki moment – no właśnie, no to już wiadome było, że to jest przecież gruby przekręt”

Ale tu się różnimy z panem profesorem. Ja również, nie chwaląc się, zauważyłem te ogłoszenia, tyle tylko, że dla mnie było wiadome, iż administracja państwowa nic z tym fantem nie zrobi. Dlaczego? Dlatego, że po pierwszym ogłoszeniu odpowiednie służby powinny zneutralizować działalność AG. Kolejnych ogłoszeń nie powinno już być. Po prostu.

Dalej, pan profesor szczerze wyznał:

„Jedyny problem jaki ja miałem to jest, czy ta sprawa i w jakim stopniu dotyczy NBP i czy musimy, możemy coś w tej sprawie zrobić”

Oczywiście, działania zostały podjęte. Jak przyznał pan profesor:

 „Sprawdziliśmy, czy działalność AG podlega kontroli, czy rejestracji, regulacji przez NBP”

„Najbliżej było do ustalenia, czy jest to działalność kantorowa

Bezpośredniego związku z działalnością NBP nie było

Interesujące jest, że już na początku przesłuchania pan profesor stwierdził stanowczo, że gdyby AG zgłosiła się do rejestru działalności kantorowej to nie uzyskałaby tego wpisu. Natomiast później nie potrafił odpowiedzieć, na podstawie jakich kryteriów prawnicy NBP ustalili, że AG nie prowadzi działalności  kantorowej. Jak stwierdził, od tego miał ludzi i nie wtrącał się w takie szczegóły.

Ale oczywiście najpierw przyznał, że AG nie dostałaby wpisu do rejestru działalności kantorowej. Powiedział to niby nie znając tych kryteriów. Ciekawe, nieprawdaż?

Pan profesor poinformował Komisję, że rozmawiał o tym z panem Donaldem Tuskiem a także z  szefem KNF. Wiedział również, że prokuratura już „zajmuje się tą sprawą”. Niemniej, pan profesor bardzo się zdenerwował na supozycję, że NBP nic nie zrobił w rej sprawie. Powiedział bowiem tak:

 To jest nieprawda wreszcie, że moglibyśmy zgłosić tę sprawę do prokuratury, Byłoby to wyjście poza mandat NBP. A instytucja publiczna, jeżeli wychodzi poza mandat swojego działania łamie prawo i naraża się, naraża się na istotne konsekwencje prawne”.

Tego nie da się obronić. Ciekawe, pan profesor Belka prokuratury nie informował (bo już wiedziała) ale redaktorów naczelnych gazet (GW i Rzeczpospolita) już tak. A czy NBP posiadał mandat do informowania mediów o tej sprawie? Uważam, że mimo zachowania Donalda Tuska, świadomości KNF oraz „działań” prokuratury, szef NBP POWINIEN złożyć oficjalnie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Tym bardziej, że widział to tylko na podstawie ogłoszeń i reklam. Powinien również pisemnie informować ówczesnego premiera i służby specjalne. Im więcej hałasu tym lepiej. Cóż, dla pana profesora bliższa koszula ciału…

Jednak jak dla mnie, najciekawsze było na końcu przesłuchania. Na jedno z kolejnych pytań pan profesor Belka odpowiedział bowiem tak:

„..Konsekwencje Amber Gold, jakkolwiek dolegliwe i bolesne dla określonej grupy ludzi, z punktu widzenia systemu finansowego to nie jest wielka sprawa

Specjalnie pogrubiłem „system finansowy”. Odwiedziłem witrynę internetową NBP i zobaczyłem, że:

Narodowy Bank Polski jest współodpowiedzialny za stabilność i rozwój systemu finansowego. (…)
Dlatego Narodowy Bank Polski monitoruje i analizuje sytuację systemu finansowego w Polsce. Wyniki analiz przedstawiane są w publikowanych materiałach oraz cyklicznych raportach.

No dobrze, a cóż to jest ten ów magiczny „system finansowy”? Na stronie NBP znalazłem taką oto definicję:

Układ wzajemnie powiązanych instytucji finansowych, rynków finansowych oraz elementów infrastruktury systemu finansowego.

Jeśli dobrze rozumiem tę definicję i wypowiedź pana profesora Belki, pieniądz (obywateli) jest częścią systemu finansowego o ile znajduje się w instytucjach finansowych podlegających nadzorowi NBP. Pieniądze powierzane Amber Gold nie znajdowały się pod kontrolą (nadzorem) NBP zatem nie były częścią systemu finansowego, nad którym pieczę sprawuje NBP. Czyż nie tak? No tak rozumiem wypowiedź pana profesora.

Tyle, że ja (elektronik) mam akurat inne zdanie. Pieniądz wyemitowany przez NBP jest częścią systemu finansowego, bez względu na to gdzie się znajduje: w banku, w skarpecie lub u wujka Zenka. To raz.

Dwa, stabilność i bezpieczeństwo systemu finansowego zależy nie tylko od samych elementów (składników) tego systemu ale i od zachowania otoczenia – bliższego i dalszego. A to w otoczeniu systemu finansowego (kontrolowanego i nadzorowanego przez NBP) miały miejsce działania przestępcze, wykorzystujące jeden ze składników systemu finansowego: pieniądz wyemitowany przez NBP. Ja rozumiem, że są przepisy i regulacje. Ale żaden nie zabrania robić więcej, niż wymaga przepis. Czy w prawie bankowym, w ustawie o NBP są zapisy zabraniające aktywnego działania NBP wobec różnych zjawisk i zdarzeń (w otoczeniu) mogących wpływać nawet pośrednio i z opóźnieniem na stabilność systemu finansowego?

Proszę zwrócić uwagę na to, że z AG współpracowały różne banki. A banki – jak wszyscy wszystko wiedzący wiedzą – są niewątpliwie częścią systemu finansowego. Czyli system finansowy (nadzorowany przez NBP) był jednak umoczony w sprawę AG. Tak uważam. Mimo, że tak nie uważa pan profesor Belka.

No i jeszcze raz: zniknęło 800 mln. To tak jakby zniknął jakiś bank. Czy to może być bez znaczenia dla systemu finansowego?

Na zakończenie przyznam się Państwu szczerze, że teraz nie mam już pewności, że moje marzenie bycia jak profesor Belka jest jeszcze choć trochę zasadne…

---------------------

PS. Nie mam konta na FB więc nie odpowiadam na komentarze.

Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka